Do pastuszków fatimskich przychodziło wielu księży, aby ich przesłuchać, sprawdzić ich wiarygodność, ale tylko o jednym mówi się, że poszedł z dziećmi na Cova da Iria i pomodlił się z nimi na różańcu.

MARIA RYTEL

Padre Francisco da Cruz nie po raz pierwszy był wtedy w Fatimie. Cztery lata wcześniej odegrał bardzo ważną rolę w życiu najstarszej z widzących.

Pierwsza Komunia Łucji

Maria Rosa w domu uczyła katechizmu zarówno swoje dzieci, jak i te z sąsiedztwa. Najmłodsza z rodzeństwa pojmowała szybciej niż inne, dlatego zaprowadziła ją do księdza proboszcza na egzamin dopuszczający do sakramentu Komunii, choć Łucja miała dopiero sześć lat. Proboszcz był pod wrażeniem odpowiedzi dziewczynki, mimo to uznał, że jest za mała, by przystąpić do Stołu Pańskiego.

A przecież trzy lata wcześniej, w 1910 r., Kongregacja ds. Dyscypliny Sakramentów wydała dekret Quam singulari Christusamore, regulujący kwestię dopuszczania dzieci do sakramentów: „Wiekiem rozeznania tak co do spowiedzi, jak i co do Komunii jest wiek, w którym dziecko zaczyna rozumować, czyli mniej więcej rok siódmy, niekiedy nieco później, niekiedy nawet wcześniej”. Na szczęście na uroczystą Komunię przybył jako kaznodzieja świątobliwy kapłan Francisco da Cruz, który raz jeszcze przesłuchał dziewczynkę i na własną odpowiedzialność poprosił o udzielenie jej sakramentów.

To u niego Łucja wyspowiadała się po raz pierwszy. Powiedział jej wtedy: „Moje dziecko, twoja dusza jest świątynią Ducha Świętego. Zachowaj ją na zawsze czystą, aby Pan mógł w niej dalej działać”. Polecił jej także, by po spowiedzi uklękła, zawierzając się z ufnością Najświętszej Maryi Pannie. „Poproś Ją, by wzięła pod panowanie twoje serce, by przygotowała je na godne przyjęcie Jej Boskiego Syna i by zachowała je tylko dla Niego”. Gdy dziecko powtórzyło te słowa przed figurą Matki Bożej Różańcowej, miało wrażenie, że Madonna się uśmiechnęła.

Dobry Samarytanin Portugalii

Francisco Rodriguez da Cruz urodził się 29 lipca 1859 r., kilka dni przed śmiercią św. Jana Marii Vianneya. Wcześnie postanowił studiować teologię, ale jego praktyki religijne ograniczały się do minimum: spowiadał się i przystępował do Komunii tylko raz w roku, wypełniając nakaz kościelnego przykazania. Dopiero przystąpienie do prowadzonej przez ojców jezuitów Sodalicji Mariańskiej i spowiedź generalna, którą odbył na Boże Narodzenie 1879 r., doprowadziły go do żywej wiary. Odtąd spowiadał się co tydzień i często przystępował do Komunii, aby w przyszłości stać się gorliwym promotorem życia sakramentalnego.

Święcenia kapłańskie przyjął w 1882 r. Przez całe lata zajmował się duchową pomocą więźniom, chorym w szpitalach, ubogim, opuszczonym, grzesznikom i strapionym, których Bóg postawił na jego drodze. Głosił rekolekcje i misje parafialne, podróżując po całej Portugalii. W latach prześladowań antyklerykalnych, wbrew zarządzeniu świeckich władz, nie zdjął sutanny. Zyskał tym szacunek nawet niewierzących. Innych kapłanów zachęcał słowami: „Pracujmy nieustannie! Widzicie, jak szatan nie odpoczywa ani dniem, ani nocą. Naszym zadaniem jest spowiadać aż do ostatniego penitenta, głosić, gdy tylko są słuchacze, modlić się aż do ostatka sił”. Nie były to tylko słowa, padre Cruz praktykował to codziennie. Nie znał słowa „zmęczenie” – a przynajmniej nie odnosił go do siebie, był cały oddany duszom potrzebującym jego posługi. W czasie rekolekcji poświęcał modlitwie całe noce. Jedyną regułą jego działania była wola Boża.

Apostoł z duszą jezuity

Zawsze miał przy sobie różaniec i nieustannie go propagował. W rozważaniach tajemnic różańcowych, które głosił w kościołach, potrafił zawrzeć całą historię zbawienia: od stworzenia świata do Sądu Ostatecznego. Objaśnienia te stawały się w istocie żarliwymi homiliami. Często dodawał do różańca akty strzeliste, zwłaszcza ten: „Najświętsze Serce Jezusa, wszystko dla Ciebie!” – był bowiem również promotorem kultu Serca Jezusowego.

Także dzieci z Fatimy pouczył, jak modlić się tymi najkrótszymi modlitwami. Zapamiętały szczególnie takie proste wezwania: „O mój Jezu, kocham Cię” i „Słodkie Serce Maryi, bądź moim ratunkiem!”. Hiacynta mówiła o nim: „Ksiądz, który odgadł”. Uwierzył dzieciom, lecz pozostał posłuszny Kościołowi, czekając na oficjalne zatwierdzenie objawień.

Ojciec Cruz od młodości chciał zostać jezuitą, jednak nie został przyjęty ze względu na słabe zdrowie. Przez lata o to zabiegał, zwracając się nawet do generała zakonu, lecz odpowiedź pozostawała ta sama. W 1929 r. papież Pius XI pozwolił ojcu Francisco wypowiedzieć formułę ślubów zakonnych, gdy będzie leżał na łożu śmierci. Dopiero w 1940 r., na wyraźne polecenie Piusa XII, jezuici przyjęli go w swoje szeregi. Miał wtedy 81 lat.

Ten niestrudzony apostoł różańca i Serca Jezusa umarł w pierwszy piątek miesiąca poświęconego różańcowi, 1 października 1948 r., tuż po przyjęciu Komunii świętej. Jego pogrzeb zgromadził niezliczone tłumy. Mówiono, że gdyby współcześnie ogłaszano świętość przez aklamację, ojciec Cruz byłby natychmiast kanonizowany, już za życia bowiem nazywano go świętym. Aktualnie przysługuje mu tytuł sługi Bożego.

 

 

Tekst pochodzi miesięcznika Różaniec

Zachęcamy także do odwiedzania strony internetowej pisma www.rozaniec.eu.

O "Różaniec" pytaj w sklepach sieci EMPiK, księgarniach religijnych i parafialnych. Prenumeratę miesięcznika możesz zamówić w Wydawnictwie Sióstr Loretanek: Warszawa, ul. Żeligowskiego 16/20 tel. (22) 673 58 39, e- mail: prenumerata@loretanki.pl

www.loretanki.pl