Ojciec Patryk, założyciel Krucjaty Różańca Rodzinnego, tak wspomina swoje dzieciństwo:
Dobry Bóg pozwolił mi urodzić się w różańcowej rodzime. Kiedy w dzieciństwie zaczynałem używać rozumu i przebudziłem się do odpowiedzialności wybrania Boga i bycia z Nim albo przeciw Niemu, słowa i przykład moich rodziców tworzyły wrażenia, które pozostały ze mną do końca życia.
Każdego wieczoru rodzice gromadzili nas – dziewięcioro dzieci -wokół siebie na wspólną modlitwę różańcową. W oczach świata byli bardzo ubodzy. Mieszkali w małym domku, uprawiali kawałek ziemi, zmagając się, by zdobyć chleb codzienny. Ale duchowo byli milionerami. Byli bogaci w wiarę. Klękając z dziećmi do różańca, wiedzieli, że wypełniają świętą wolę Bożą. Do naszych uszu dochodził dźwięk ich głosów, kiedy mówili: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje…” i „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna. Pan z Tobą”. Dziękowaliśmy Panu za to, co przyniósł dzień, chwaliliśmy Go, wielbiliśmy, uznawaliśmy za głowę naszego małego domku.
Taki był przykład dawany dziewięciorgu dzieciom wieczór za wieczorem, przez cały czas, jak długo przebywaliśmy w domu. Byliśmy pewni, że Bóg dał nam ojca i matkę, którzy są prawdziwymi przewodnikami, za którymi iść możemy bez obaw i że nasz dom znajduje się pod opieką Najświętszej Matki i Jej Syna.
Jako kapłan o. Peyton śledził uważnie nauczanie Kościoła o rodzinie. Powoływał się często na słowa św. Jana Chryzostoma, który jedno ze swoich kazań rozpoczął następująco: „Gdy wam wczoraj powiedziałem, że powinniście wasz dom zamienić w Kościół, przyklasnęliście i okazaliście zadowolenie z mych stów”. „Ale -jak dodawał Peyton – rodzina – rodzice i dzieci – to Kościół domowy, a Kościół bez modlitwy to muzeum.”
„Rodzina – pisze Jan Paweł II – jest powołana, aby być świątynią, to jest domem modlitwy, modlitwy… która staje się życiem, aby całe życie stało się modlitwą”. Ojciec Patryk wiedział o tym z własnego doświadczenia.