Jest to najstarsza znana legenda bezpośrednio związana z różańcem. Należy ona do tak zwanego Starego Pasjonału, jednego z najwcześniejszych zbiorów legend. Jej istnienie jest potwierdzone w Hiszpanii w 1270 r., jest więc z pewnością co najmniej kilkadziesiąt lat wcześniejsza. Tłumaczy ona, dlaczego ludzie zaczęli Psałterz Najświętszej Maryi Panny nazywać różańcem…
***
Oto dosłowna treść legendy:
„W pewnym mieście żył uczeń, któremu stworzono wszelkie warunki do uczenia się. Jednakże lenistwo i brak zainteresowania sprawiły, że mimo surowej nauczycielskiej chłosty nie nauczył się niczego. Miał tylko w głowie światowe zachcianki. Przy całym swoim zepsuciu przyswoił sobie jednak i zachował chwalebny zwyczaj, aby na cześć Najświętszej Maryi Panny wić każdego dnia wieniec na Jej statuę i zdobić nim jej głowę. Jeśli, na przykład w śnieżną zimę, nie znajdował kwiatów, szukał tak długo i odgrzebywał śnieg, aż znalazł dość zieleni, aby uwić wianek.
Idzie do swej figury, naszej Pani Maryi, ziele natnie, wieniec włoży i na głowę Maryi złoży: Pani, mało dobrego we mnie, ale każdego dnia niech tyle zrobię – wianek uwinę Tobie.
I oto zdarzyło się, że odczuł w sobie poruszenie łaski i chęć wstąpienia do klasztoru. Wszyscy najbliżsi i przyjaciele doradzali mu to i pomogli, aby został przyjęty przez szarych mnichów, cystersów. Żył tam, jak inni, według ścisłej reguły, ku swemu zadowoleniu. Aż jednego dnia przechodził koło statuy Najświętszej Panienki i przypomniał sobie tak miły niegdyś, a teraz zaniechany zwyczaj. Życie klasztorne bowiem nie pozwalało szukać codziennie potrzebnych kwiatów i zieleni dla uwicia wieńca. Zasmuciło go to tak bardzo, że już myślał, aby opuścić klasztor. Jednakże pewien stary mnich, któremu zawierzył swoją troskę, wskazał mu sposób, aby mógł codziennie uwijać i nakładać Matce Bożej wieniec o wiele milszy niż można to uczynić z kwiecia i zieleni:
Jeśli chcesz życiem nowym cieszyć Maryję Królową, z szlachetnych czynów wianek w każdy dzień niech dostanie. Wplataj weń słowa chwały, ślubuj i bądź w tym stały, że do końca już dni swoich, gdy reguła ci pozwoli, po pięćdziesiąt Zdrowaś Maryja codziennie odmawiać będziesz. To już będzie cały wieniec, który Ona bardziej ceni niźli lilie, niźli róże
Młody mnich z radością przyjmuje zwyczaj poświęcania Matce Bożej codziennie – zamiast wieńca z kwiatów czy zieleni – pięćdziesięciu Zdrowaś. I błogosławieństwo Boże nie każe na siebie długo czekać, bo wzrasta w cnocie i dzielności, i zyskuje uznanie wśród współbraci.
Tak dalece, że pewnego dnia otrzymuje od opata polecenie podróży w sprawach zakonu. Po drodze zsiada z konia na leśnej polanie, całej w przepychu lata, aby zmówić swoje codzienne pięćdziesiąt ŤZdrowaśť. Dwóch rozbójników upatrzyło sobie jego konia i skrycie za nim podążało, aby w zaroślach, przy sprzyjającej okazji go obrabować.
Kiedy mnich zaczął się modlić, zbójcy ujrzeli szlachetną panią, która zrywała z jego ust jedną różę po drugiej, układała je w jeden wspaniały wieniec z pięćdziesięciu róż, po czym włożyła go sobie na głowę i znikła.
Gdy zbójcy napadli na mnicha, by zabrać mu konia, chcieli się dowiedzieć, kim była ta piękna pani. Mnich nic jednak o niej nie wiedział, ponieważ tylko oni sami widzieli tę cudowną postać. W końcu pojął, co się stało, że to Najświętsza Maryja Królowa dała ten znak. Pełen radości, oddał chwałę i Jej i Bogu. Potem wyjaśnił wszystko zbójcom i głosił im łaskę Chrystusa, która stała się jego udziałem i wyrwała go z grzechu, podobnie jak teraz winna i ich nawrócić.
Na te słowa i przez ten cudowny znak zbójcy zastanowili się nad sobą i ogarnięci skruchą nawrócili się. Towarzyszyli mnichowi do klasztoru i sami stali się dobrymi i pobożnymi braćmi”.
***
Opowiedziane wydarzenie przekazuje ważną prawdę: modlitwa różańcowa jest piękna, ma wielką wartość i podoba się Maryi. Jak powiedział św. Anzelm: „Cokolwiek Bóg uczynić może swą nieskończoną mocą, to samo Maryja może uczynić swoją modlitwą. Jeśli znajdzie prawdziwych czcicieli, którzy pragną naprawić swe życie, nie tych, którzy nadużywają tego nabożeństwa, aby grzeszyć jeszcze bardziej.”
W wielu modlitwach z X w. znajdujemy to samo brzmienie, jakie wydawało serce pokornego mnicha, opisanego w Starym Pasjonale. Niechaj jedna z nich, anonimowego autorstwa, będzie nam drogowskazem na drogach naszego duchowego życia w zjednoczeniu z Maryją:
Któraś zrodziła źródło nieśmiertelności, Najświętsza Pani, Matko Boga, Światło w ciemnóściach mojej duszy, moja Nadziejo i Obrono, Ucieczko, Pociecho i Radości moja - dzięki Ci składam, bo choć niegodny, stalem się uczestnikiem Nieskalanego Ciała i bezcennej Kwri Syna Twego. Któraś zrodziła prawdziwą Światłość świata, rozjaśnij duchowe oczy mego serca. Któraś zrodziła Źródło Nieśmiertelności, obdarz mnie życiem, który jestem umarły w grzechu. O miłosierna Matko kochajacego Boga, zmiłuj się nade mną i wlej w moje serce skruchę i żal, myślom daj pokorę i uwolnij od prób, które mnie osaczają Daj mi łzy skruchy i uznania swoich grzechów, abym śpiewać mógł Tobie pieśń pochwalną i wysławiał Cię przez wszystkie dni mego życia, jesteś bowiem błogosławiona i uwielbiona przez wszystkie wieki wieków. Amen.
Wincenty Łaszewski