Jeżeli ręka Maryi puka wraz z moją, jeżeli Jej oczy szukają wraz z moimi, wtedy drzwi się otworzą i znajdę to, czego mi trzeba. O. Patryk Peyton.
Rodzina znalazła się w niebezpieczeństwie. Widział to amerykański kapłan, o. Patryk Peyton. Właśnie zakończyła się II wojna światowa. Jej wybuch i przebieg obnażyły całe zło, jakie opanowało świat. Ale jej zakończenie nie oznaczało końca postępującej degradacji człowieka. Postępował proces tworzenia „systemu egoizmów połączonych w system”, jak trafnie określił to obecny papież. Ojciec Peyton widział, jak manipuluje się człowiekiem, rozbija ludzkie związki, by zniewolić jednostkę, zaprząc ją w służbę systemu komercyjnych sukcesów, aby przez realizację rzymskiego „dziel i rządź” stworzyć pod pozorem zdrowej demokracji chory świat kierowany przez wielkie koncerny kreujące modę na swoje towary.
Ojciec Peyton wiedział, że nowy system ateistyczny uderzył przede wszystkim w rodzinę: bastion tradycji, ciągłości kulturowej, niezmiennych zasad moralnych. Bez zniszczenia rodziny nie sposób podporządkować sobie człowieka. Wiedziała o tym władza systemu komunistycznego, może jeszcze lepiej świadomi byli tego autorzy systemu praktycznego materializmu na Zachodzie.
Ojciec Peyton, wchodząc w swe dorosłe, kapłańskie życie, dostrzegł wszystkie niebezpieczeństwa, jakie stanęły przed jego pokoleniem. Sam wychował się w tradycyjnej rodzinie, odwołującej się do przeszłości, a nie do tego, co miało dopiero nadejść. Dlatego chyba tak dobrze rozpoznał chorobę świata. „Rodzina… zagraża jej niebezpieczeństwo od wewnątrz i z zewnątrz. Potrzebuje i woła o pomoc, otuchę i radę”.
Bądź przy nas, Matko, gdy grzech zadomowił się na dobre w świecie, gdy negacja Boga szerzy się przez ideologie, zamysły i plany istot ludzkich.
Jeśli zdrowie rodziny – myślał ten amerykański kapłan – decyduje o zdrowiu społeczeństwa, trzeba zająć się rodziną. Jego rozumowanie było proste: jeżeli szatan chce zniszczyć ludzkość przez uderzenie w rodzinę, to należy wzmocnić rodzinę i przede wszystkim tam wysłać swe siły do walki. Problemy świata i narodu można rozwiązać tylko przez uprzednie rozwiązanie problemów rodziny. Gdy rodzina jest zdrowa, gdy jest silna, gdy jest uczciwa, wtedy społeczeństwo nie ma powodu do obaw”.
Nie będzie pomyłką zacytowanie w tym miejscu nauczania Jana Pawła II z adhortacji Familiaris consortio; dokument ów przyjął ojciec Patryk jako potwierdzenie całego swego dzieła: „Przyszłość ludzkości idzie przez rodzinę!… Jest zatem rzeczą nieodzowną i naglącą, aby każdy człowiek dobrej woli zaangażował się w sprawę ratowania i popierania wartości i potrzeb rodziny… O szczególny wysiłek w tym względzie czuję się zobowiązany prosić synów i córki Kościoła”.
Jak ratować zagrożoną rodzinę? Oczywiście, jeśli atakuje ją zło i to wszystko, co od Złego pochodzi, trzeba uciekać się do Boga, „Ojca wszelkiego dobra” i do wszystkiego, co Bóg daje człowiekowi jako oręż do duchowej walki. Ojciec Peyton zrozumiał, że „wielkie problemy, problemy rodziny i społeczeństwa – alkoholizm, przerywanie ciąży, samobójstwa, narkotyki, rozwody, młodociani przestępcy, terror, okrucieństwo i korupcja – tworzą głód duchowy. Nie ma innego rozsądnego wyjścia niż poszukiwanie Boga. Pierwszym krokiem tego poszukiwania jest modlitwa”.
Królowo nieba i ziemi, daj nam przez wytrwałą modlitwę zrozumieć, jak niezmierzona łaska została udzielona nam, istotom ludzkim, kiedy w pośrodku naszego pielgrzymowania na horyzoncie wiary naszych czasów pojawia się „wielki znak, Niewiasta” – zapowiedź „przybytku Boga z ludźmi”, gdzie Bóg „otrze z oczu wszelką Izę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już odtąd nie będzie”.
Konsekwentnie o. Patryk postawił na modlitwę i to modlitwę wspólną. Mottem jego działań było: „Wspólna modlitwa jednością rodziny”. Nauczał, że kiedy chcemy uciec od ciśnienia, jakie wywiera na nas świat i powrócić do normalności – do ciepłej, spokojnej atmosfery rodzinnego bezpieczeństwa, wówczas zapraszamy do swego domu Jezusa i Maryję. A najłatwiej możemy to uczynić sięgając po różaniec.